środa, 25 lutego 2009

Kuchnia islandzka


Znający trochę Islandię ostrzegają tam się wybierających: uważajcie, nie dostaniecie tam ani gulaszu, ani kotletów schabowych, ale dostaniecie dania ze zgniłego rekina. 
Żart żartem, ale kuchnia islandzka bardzo się różni od naszej. Podstawą jadłospisu są ryby, przecież dobrobyt Islandii pochodzi głównie z połowów ryb. Islandczycy jedzą je kilka razy w tygodniu, są zresztą stosunkowo tanie. Ale jakie ryby! Pstrągi, łososie, cierniki, węgorze, dorsze, łupacze, sole i wiele innych, no i krewetki. Tak wspaniałych śledzi w Polsce nie znajdziemy. Potrawy mięsne są drogie, z wyjątkiem jagnięciny i baraniny. Nic dziwnego, skoro na 275 tys. mieszkańców przypada 600 tys. owiec. 
Smakołykiem dla Islandczyka jest łeb barani. Rozdziela się go na dwie części, marynuje albo gotuje. Z owcy nic się nie wyrzuca, prawie wszystko jest wykorzystywane, nawet oczy. Delikatesem są wędzone jądra baranie, zwane sursadir hrutspungar. Rzadką specjalnością jest kiełbasa sporządzona z drobno pokrojonych i odpowiednio przyprawionych jąder. Mięso, tłuszcz i krew zaszyte w owczym żołądku to statur. Serce, wątroba i płuca owcy tak samo zapakowane w owczy żołądek i ugotowane to blódmór – podobno bardzo pyszne. 
Turyści bardzo cenią sobie wędzone mięso baranie hangikjöt z młodymi ziemniakami, grochem i sosem. Ponieważ owce pasą się przez cały rok na łąkach, gdzie rośnie wiele ziół, ich mięso jest wyjątkowo smaczne. 

Ale najsłynniejsze danie to hakarl, czyli mięso rekina, które pocięte w wąskie paski musi przez kilka tygodni dojrzewać, leżąc na brzegu morza na deskach pokrytych żwirem i przykrytych kamieniami. Potem je się wędzi i długo suszy w przewiewnych szopach. Smakołyk pachnie trochę amoniakiem, a smakuje jak przejrzały ser camembert. Znawcy twierdzą, że najważniejszą rzeczą przy kosztowaniu tego delikatesu, to trzymać go jak najdalej od nosa. Do tego konieczna jest wysokoprocentowa wódka, zwana svarta daudi, czyli czarna śmierć oraz czarny razowy chleb. Dzisiaj ta potrawa jest specjalnością niewielu drogich restauracji, dawniej była przygotowywana i spożywana w czasie Thorrablott – święta obchodzonego w lutym. Przyrządzają ją jeszcze czasem rybacy, jeżeli oczywiście złowią rekina. Islandia to raj dla ptaków, toteż niektóre z nich, pardwy nurzyki, są ulubionymi przysmakami, a często były jedynymi. Tak było z maskonurami, niedużymi ptakami z wyglądu przypominającymi papugi. W ubiegłych stuleciach, gdy panował głód. stanowiły one w niektórych regionach wyspy podstawowe pożywienie, marynowane lub wędzone. Chleb islandzki smakuje inaczej niż nasz. Jest żytni, trochę słodkawy, brunatny, a nawet czarny. Dawniej był przygotowywany w naturalnych źródłach gorącej wody. W Islandii popularne też są żytnie naleśniki. Na śniadanie Islandczycy jedzą skyr, potrawę z przegotowanego mleka zmieszanego z twarogiem i z wystudzonym chudym mlekiem. Po kilku godzinach leżakowania i zabiegach technologicznych, substancję przeciera się przez sito i skyr jest gotowy. Podawany jest z solą, cukrem, owocami, bitą śmietaną, zależnie od gustu. Do popicia zsiadłe mleko surmjólk z palonym cukrem.
http://www.islandia.org.pl/kuchnia.html



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz